Forum  Strona Główna
Uzumaki Naruto, ke? XD
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

FanFick
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> *Forum Ke?*
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Czw 14:48, 01 Mar 2007    Temat postu: FanFick

Ha no i mamy już dzial z fickami... moge już jeden dodać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Baka-neko-chan
Hokage
Hokage



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Czw 14:56, 01 Mar 2007    Temat postu:

Oczywiście! ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Czw 15:16, 01 Mar 2007    Temat postu:

Narazie nie chce mi sie przepisywac ficka ale moge dac moj ukoffany fick innego autora
A W OGRODZIE WIŚNIA I KAMELIE... part I


Długie, ciemne włosy opadły jej na ramię kiedy pochyliła się nad małym stawem, a jeden ze spasionych, czerwonych karpi wysunął nad powierzchnię śliski pyszczek i wybrał jej z ręki kawałek ryżowego ciastka.
Mocno się zmieniła, ta Hinata, powiedziałby Lee. Neji mógłby tylko milczeć i dodać w myśli, że bardzo ładnie wygląda w kimonie.
Uśmiechnęła się nieśmiało. -Jeszcze parę tygodni i zakwitnie wiśnia. - Kiwnął głową. Sztywne, dawno nienoszone kimono uwierało go w szwie na ramieniu.
- Przepraszam, że to zaproszenie było tak nieoficjalne- skierowała się w głąb ogrodu - ale nie mogłam się z tobą skontaktować. Podziękuj Sasuke ode mnie.
- Dobrze. -Rzeczywiście, gdyby nie nieszczęsny "kolega" Hyuugi, Hinata raczej nie doczekałaby się odwiedzin Nejiego. Sprytna poczta pantoflowa Hinata-Sakura-Sasuke-Neji okazała się wspaniałym sposobem usidlenia stroniącego od kontaktu z głównym rodem Nejiego.
- Neji.
- Słucham.
-Wiesz, dlaczego chcę z tobą rozmawiać, prawda?
Kiwnął głową. Nie mogła tego widzieć, ale wiedział, że wyczuje ten gest. Nie na darmo została głową rodu Hyuuga.
-Nie wszystkie sprawy rodu potoczyły się tak, jak się spodziewano, Neji. Nie ciekawią cię wydarzenia w głównym rodzie, i nie bardzo się nimi interesowałeś... ale raczej znasz naszą sytuację.
Znał. Niedokładnie, ale znał. A przynajmniej niektórych rzeczy się domyślał.
Niecałe cztery lata temu, osada Konoha była świadkiem wielkiej burzy nad domem Hyuuga. Burzę wywołał Hiashi Hyuuga i Hanabi, łaskawie informując ojca, że nie zgadza się na żadnego shinobi z osady Dźwięku, że ma własnego ukochanego i jest nim któryś z licznych kuzynów Shikamaru Nary. Parka, wiedząc, jaka będzie reakcja głowy rodu, wcześniej przeprowadziła pośpieszne zaręczyny i postawiła cały ród przed faktem dokonanym. Hiashi oczywiście się wściekł. Hinata próbowała bronić siostry i gdyby nie interwencja wezwanego przez Hokage Nejiego, Hiashi porządnie uszkodziłby jedyną pretendentkę do objęcia władzy w klanie.
Jedyną, bo wraz z zaręczynami Hanabi, znikły jej szanse na objęcie przywództwa w klanie. Starszyzna nie chciała, żeby nieznany im wcześniej, niewyróżniający się niczym chuunin z klanu Nara przejął władzę w najstarszym, najpotężniejszym klanem w Konoha. Hanabi z resztą zastrzegła sobie, że po zaręczynach ślub ma się odbyć w miarę szybko, a na nowy wybuch szału u ojca wrzasnęła, że jest z Narą w ciąży i zamierza urodzić to dziecko i jak się jej tacie coś nie podoba, to niech ją wydziedziczy. Pobladły Hiashi wyraził chęć posiadania zaświadczenia od jakiegokolwiek lekarza co do stanu swojej córki i wtedy Hanabi bez większych problemów podrzuciła mu druczek od jakiejś lekarki z Piasku i zwiała. Grupa najlepszych anbu Tsunade została zaangażowana w odszukanie parki uciekinierów, a kiedy ich znaleziono byli już po skromnym ślubie. Co do ciąży Hanabi, to dziewczyna z miną niewiniątka stwierdziła, że dla miłości to kłamano gorzej i ona nie ma wyrzutów sumienia.
Od dwóch lat głową rodu byakuganów była Hinata Hyuuga i, wbrew wczesnym założeniom Hiashiego, nic nie wróżyło końca dobrej prosperity Hyuugów. Nie znalazła jeszcze męskiego kandydata na głowę rodu, więc rządziła, wspomagana przez ojca, który został odsunięty przez starszyznę, obawiającą się ciągu dalszego kłótni między nim, Hanabi a samą starszyznę, przyznającą, że Hinata sprawdza się na nowo objętym stanowisku. Hiashi, będąc jeszcze pewien, że jego młodsza latorośl jest w stanie błogosławionym, potajemnie wezwał do siebie Nejiego. Na mocy Pieczęci, członek rodu pobocznego, musiał zapewnić ochronę rodzącemu się następcy. Musiał spłodzić następnego Ptaka. Tyle wiedział Neji i nie chcąc uciekać dłużej od swojego przeznaczenia, wrócił do jednej z willi Hyuugów na krańcach Konohy i zaczął poważnie zastanawiać się nad tym co powiedział mu Hiashi.

-Neji. Nie słuchałeś?
Neji otrząsnął się z zamyślenia -Przepraszam panno Hinato. Zamyśliłem się.
Hinata zarumieniła się znowu i wykręciła palce. -Chciałam się spytać co z twoim synem.
-W porządku, dziękuję.
-To wszystko?
Zawahał się.
-Neji, ja go nigdy nie widziałam. Nawet nie wiem jak on ma na imię! Wiesz, że Hanabi nie urodziła jeszcze potomka. I nie ma zamiaru. A ja...
-Shin -szepnął Neji. Stał z opuszczoną głową w czarnym kimonie jak nieszczęśliwy, smutny upiór -ma na imię Shin.
Hinata westchnęła. Rumieniec znikł z jej twarzy, ale Neji nie mógł być tym zaskoczony. W końcu nie miała już dwunastu lat. Była dorosłą kobietą na ważnym stanowisku, z doświadczeniem w swojej specjalizacji i zapewne umiała sobie radzić ze swoją nieśmiałością.
-Chciałam was obydwu zaprosić. Do głównej siedziby klanu. Wiesz, Neji, że to będzie przy okazji zebrania starszyzny...rozumiesz?
-Rozumiem. Czy mogę...?
Kiwnęła głową. Zniknął, gałązka krzewu lekko zaszeleściła.

Wszedł do domu, porzucając nieporządnie sandały przy progu. Poszedł prosto do TEGO pokoju, bez ogródek przyznając, sam przed sobą, że miał ochotę powspominać.
Rozsunął papierowe drzwi i z wnętrza pomieszczenia buchnął zapach kurzu. Wszedł do środka, zostawiając na zakurzonej podłodze wyraźne ślady bosych stóp.
TenTen.
Pokój był ciemny, lekkie okiennice i rolety z listewek bambusowych szczelnie zasłaniały okna. Wszędzie dookoła walały się sterty lśniących kunai, shurikenów, innego żelastwa, okurzonego, niekiedy pordzewiałego. Uśmiechnął się, potrącił stopą łańcuch od broni, której nazwy nie bardzo pamiętał. Żelazne kółka zagrzechotały. TenTen byłaby zła, że nie dbał o jej ukochane żelastwa, może zamknęłaby się w tym pokoju i polerowała swoje małe szaleństwo na ich punkcie. Może. Ale TenTen...
TenTen nie żyła. Jej wszystkie haki, kunai, łańcuchy, shurikeny, pałki, baty i iglice leżały w tym ciemnym pokoju od...od trzech lat. Nieruszane. Niepotrzebne. Zapomniane.
Wyciągnął rękę i uchwycił jeden z kunai, zamachnął się i rzucił. Broń wbiła się niemal po uchwyt w drewnianą framugę okna. Idealnie wyważone. Ręczna robota TenTen, godziny szlifowania, ostrzenia i prób, po których kunai czy shuriken okazywał się być jeszcze lepszy, lżejszy, jakby stworzony specjalnie dla niego. Porwał w dłoń łańcuch, okręcił go sobie wokół nadgarstka, gniotąc jedwabny rękaw kimona. Może mały trening z bronią nie był wcale złym pomysłem?
Łańcuch miał na końcu zakrzywiony nóż, który z przyjemnym świstem przecinał powietrze. Neji lubił ten odgłos, w przyjemny sposób kojarzył się z szczeniackimi ćwiczeniami na polach, z satysfakcją opracowania Obrotu Nieba i luzackim mistrzem Gaiem.
Neji zamknął oczy i skręcił się wokół własnej osi, nadając łańcuchowi pęd. Wsłuchiwał się w świst ostrza, byakuganem kontrolując czy nie zahaczy o którąś z szafek, wieszaków czy lamp. To go uspokajało, przypominało życie, kiedy największymi problemami był narzucający się Lee i nadpobudliwy mistrz. Myślał o TenTen, o dwóch brązowych koczkach, o ciekawskich, uroczych brązowych oczach i drobnych dłoniach z kolekcją jasnych blizn. O jej niepowodzeniach w genjutsu. O małych igliczkach, które miała ukryte w ramiączku od stanika. O kolczykach w kształcie shurikenów, które okazały się być nie tylko ozdobą. O jej zaskoczonej minie, kiedy z ledwością uniósł sprezentowaną mu maczugę. O...
Poprzez wspomnienia przedarł się cichy brzęk i ręka z zawiniętym na niej łańcuchem drgnęła. Zatrzymał się, otworzył oczy. Zakrzywione ostrze kołysało się na wbitym w ścianę zardzewiałym kunai, idealnie wycelowanym w szparę między dwoma starymi sztandarami. Uśmiechnął się znowu, odwracając się w stronę drzwi.
Przy rozsuwanych drzwiach, wycierając w spodnie dłoń z kurzu i rdzy, patrząc na mężczyznę dużymi, białymi oczyma, stał trzyletni chłopiec.
-Bardzo celny rzut, Shin. -odwinął łańcuch z ręki, ostrożnie położył go na stoliku.
-Nie przywitałeś się -odpowiedział chłopiec -pomyślałem że jesteś ranny, albo coś...
Podszedł, wziął syna na ręce. -Byłem u głównego rodu.
-U cioci Hinaty? Mogę ją wreszcie poznać?
Neji pokiwał głową. -Zaprosiła nas.
Przestał się uśmiechać.

Hinata potrząsnęła głową. Jeszcze tylko chwila, zaraz się położę...
Spojrzała na destylator i potarła zmęczone oczy. Dlaczego jeszcze nie skończyło się destylować? Potrzebuję tej maści na jutro, drużyny anbu nie mogą iść w teren bez kompletnych apteczek. A może mam jakieś zapasy...? Umm, nie, Sakura wzięła do szpitala te ostatnie...
-Nie śpisz jeszcze?
-Zaraz idę spać. Która godzina, Hanabi?
-Po pierwszej. Tata nalega żebyś skończyła.
-Nie mogę zostawić włączonego palnika, a jutro rano przychodzi po leki Iruka...
-Ale jak zaśniesz nad tym palnikiem to też nie będzie dobrze, siostro. Zrobić ci kawy?
Kiwnęła głową. -Dziękuję, Hanabi.

Poderwała głowę z stołu, prawie na oślep szukając terkoczącego telefonu.
-Hmm...?
-Hinata!? Nie masz pojęcia co się..
-Ino...? Ciszej...co...?
-...spóźniła się, ja się pytam, a ona, nie uwierzysz...
-Czekaj...kto?
-Sakura! Wiesz, normalnie mnie zatkało...
-...?
-...jak ona pokazała rękę!
-Rękę.
-Aha!
-Jeszcze raz, Ino. Rękę?
-Hinata! Rękę! Palec! Serdeczny! Sakura się zaręczyła!! To znaczy on, chyba, wiesz, nie chciała mi nic powiedzieć...
-Z kim...!?
-Z Sasuke! Sasuke Uchiha! Mała, paskudna szczęściara, słuchaj, była cała czerwona na twarzy i wiesz, chyba dostała nawet kwiaty...
-Sakura...z Sasuke...niesamowite...a, Ino...?
-Hm?
-Nie jesteś...zazdrosna?
-O co!? No dobra, kiedyś to może, ale po zastanowieniu, ja bym długo nie wytrzymała z takim Uchihą, ta jego obsesja na punkcie klanu i chłód, coś takiego może ścierpieć tylko Haruno, ja mam Shikamaru, co prawda nie model, ale...Hinata? Jesteś tam jeszcze? Hinata?
-Taa...jestem...tyko trochę...śpiąca jestem. Super, że Sasuke oświadczył się Sakurze...uchum...

Neji niecierpliwie zerknął na zegarek. Gdzie jest Uchiha? To do niego niepodobne. Ma już spokojnie 15 minut spóźnienia. Zaraz wparuje tutaj Iruka z nowym plikiem misji, a tego jeszcze nie ma.
-Dzień dobry, Neji -Iruka pchnął drzwi biodrem i wtarabanił się do biura z pokaźnym naręczem papierów.
Sokół nie lubił kiedy ktoś obcy mówił mu po imieniu, nawet jego niegdysiejszy akademicki nauczyciel.
-Sasuke trochę się spóźni. Powiedział, że ma coś ważnego do załatwienia i będzie za pół godziny.

-Śliczny! Sam wybierał? Musiał być strasznie drogi!
Sakura wzruszyła ramionami i schowała dłoń za siebie -Pewnie tak. To podobno szczere srebro!
-Ale ten brylancik trochę taki mikry... -zauważyła złośliwie Ino -i dlaczego nie złoty?
-Bo ja nie lubię złota! On o tym pamiętał, Macioro!
-Od razu "Macioro"! -Ino wzięła się pod boki -pokaż go jeszcze raz! Muszę zapamiętać jaki, żeby Shikamaru kupił mi większy...
-Przestań, Ino! Hinata, powiedz jej coś!
Hinata uśmiechnęła się i zakręciła ostatni słoiczek. -Ino, daj spokój Sakurze. A, Sakura, opowiedz jak było...?
-Co "jak było"? Mam wam powiedzieć jak poprosił mnie o rękę? Nie, no...to...intymne...nie, nie powiem, Ino przestań!
-Ale kwiaty były, co?
-Ino!!

Uchiha rzeczywiście przyszedł po pół godzinie, jakby lekko zmieszany, a Hyuuga ze zdziwieniem zauważył na jego policzku lśniący ślad brokatu z błyszczyku. Uniósł ciemną brew i ściągając na siebie wzrok partnera, podrapał się w tym miejscu po swoim policzku. Uchiha przesunął palcami po twarzy, obejrzał je z nieodgadnionym wyrazem twarzy i zaczął trzeć policzek rękawem. Iruka z cierpliwą miną napił się kawy.
- Nie dociekam co było przyczyną tego spóźnienia -powiedział, patrząc na resztki brokatu na rękawie sharingana -a obecnie nagli nas pewna...umm...sprawa. Jak wiecie, nasza wspaniała Hokage zaszyła się gdzieś, wy dwaj mieliście jej szukać, ale... -Umino rozwinął jakiś papier -w nocy dostaliśmy zawiadomienie, że Czcigodna...y...wybrała już...no, następcę.
Hyuuga założył nogę na nogę i kiwnął głową, żeby chuunin kontynuował.
-Wy dwaj macie jutro pilnować Szóstego przy jego wystąpieniu...
-A kto nim będzie? -zimno spytał Uchiha, niepostrzeżenie starając się strzepnąć brokat z rękawa
-Dla bezpieczeństwa następcy, to na razie tajemnica...
-Ale jego anbu chyba są na tyle godni zaufania, żeby im powiedzieć -warknął Sasuke, a Hyuuga kopnął go pod stołem w kostkę. Nie doczekał się żadnej reakcji.
-Pewnie w normalnej sytuacji tak, ale...
-A co, wojnę jakąś mamy?
-Neji, przestań. Jeśli to tajemnica, to tajemnica. Nawet przyszły Hokage tego jeszcze nie wie. Wiemy to tylko ja i Kakashi. I może Yamanaka, bo wyrzucałem tego małego szpiega dzisiaj z biura, ale...

Jak Uchiha wolał jakieś przytulne swetry i jeansy, w dodatku wyglądał w nich całkiem zwyczajnie, jak normalny, może trochę mniej ruchliwy mężczyzna w jego wieku, który nie ma na głowie żadnego śmiertelnego zawodu ani zemsty za klan, to Neji, prowadzący się w kimonach i yukatach, z zdawałoby się, przyrośniętą do czoła opaską i wampirzo białą cerą, wyglądał jak podręcznikowy okaz mordercy mściciela, na dodatek anemika. Brakowałoby jedynie do tego wyobrażenia dodać, że lubił słuchać Bacha, Beethovena, albo innego Chopina i już byłby przepis na naczelne straszydło Konoha gotowy. Gdyby Neji słuchał Bacha, Beethovena, albo innego Chopina. I gdyby nie miał małego synka, którego z braku wiedzy wychowawczej udało mu się okrutnie rozpuścić.
Shin mógł odżywiać się tylko czekoladą i ciastkami, spać z ojcem w łóżku, bezkarnie wracać późno do domu, hodować w słoikach pasikoniki, pływać w ogrodowej sadzawce i buszować po szufladach z ważnymi papierami. Tylko czasem, kiedy coś zbyt mocno ukłuło Hyuugę w jego ojcowskie sumienie, Neji robił wielkie porządki, jeszcze większe zakupy, potem jakiś obiad, dla równowagi złożony z samych zdrowych warzyw i innych paskudztw, a na koniec wytyczał synowi mnóstwo zakazów i nakazów, łamanych przy pierwszej nocy, kiedy czarnowłose maleństwo pakowało mu się pod kołdrę. Cykle praworządnego prowadzenia domu trwały około trzech dni, a powtarzały się średnio raz na miesiąc. Efektem były setki torebek po słodyczach w pokoju Nejiego, poduszka Shina przeniesiona na stałe do łóżka ojca, bałagan w papierach i zapuszczona salka treningowa, o której Sokół przypominał sobie rzadziej niż o karmieniu karpi w sadzawce. Gwoli wyjaśnienia, karpie już dawno zostały odłowione.
Mimo tego wszystkiego, Neji nie był złym ojcem. Był trochę zapracowany, kiedy wracał z misji późno wieczorem, w nocy, albo nawet nad ranem, jedyną rzeczą o której myślał, to coś na rany i łóżko. Następnego dnia marzył o kawie i czymś uśmierzającym ból. Shin wędrował między kolejnymi ciotkami i babciami z rodu pobocznego, bo rodzina nieżyjącej matki nie żywiła specjalnych uczuć wobec owocu dość dziwnego związku TenTen z Hyuugą z rodu pobocznego. Prawdę mówiąc, chyba mieli mu za złe. Neji nie mógł ich za to winić, ale...

Kiedy TenTen zaczęła się domagać wyjaśnień co do stanu Nejiego - od czasu tamtego pamiętnego wezwania był przygnębiony i jeszcze rzadziej się odzywał do kogokolwiek - żeby dała mu spokój, w paru krótkich zdaniach streścił jej żądania wuja. Zatkało ją wtedy, a potem stwierdziła, że skoro już ze sobą sypiali, to dla dobra narodu może...
Wiedział, że TenTen się w nim kocha. Wiedział, że zrobiła to dlatego, żeby mu zaimponować. Tylko dlatego żeby byli razem. Nie zgodził się, z gniewem wyrzucając jej, że nie wie w co się pakuje i żeby wreszcie przejrzała na oczy.
Ale kiedy...kiedy przyszła do niego w nocy, a on nie mógł się zdobyć żeby ją wyrzucić z łóżka, kiedy miała na sobie seledynową yukatę i nic więcej...
Jakiś czas potem bez słowa wręczyła mu aktualny wynik ciążowy. Nawet na niego nie spojrzał, od razu zaproponował, żeby się do niego przeniosła. Wiedział, że jej rodzina nie akceptuje Hyuugi jako takiego, a już ze związku, który polegał tylko na spłodzeniu dziecka na pewno nie będą zadowoleni. Kiedy spotykał jej matkę na ulicy, zawsze grzecznie skłaniał głowę, nie oczekując odpowiedzi. Udawali, że go nie znają, nie widzą. W końcu wygadał się Sasuke, kiedy ten zrobił mu awanturę o bujanie w obłokach na misji. Tłumaczenie, że martwi go TenTen i jej ciąża tak zaskoczyło Uchihę, że pierwsze co zrobił to wyjąkanie propozycji, że Sakura chętnie zaopiekuje się starszą koleżanką... I owszem, Haruno, najlepsza medninja tuż po Tsunade z ochotą zadeklarowała pomoc, przy okazji informując o tym swoje dwie najlepsze przyjaciółki - Ino, robiącą oszałamiająca karierę ninji-detektywa, i Hinatę, która prócz rządzenia klanem zamykała się w pracowni i pichciła kolejne maści, nalewki i proszki na wszelkiego rodzaju schorzenia i bóle. Pierwsze, co zaleciła Sakura to czasowe zrezygnowanie z zawodu shinobi, na co TenTen prawie nie wyrzuciła kunoichi z mieszkania. Prawie, bo Neji, mrukliwym głosem poparł rewolucyjny pomysł Sakury. TenTen wściekła się, nawrzucała lekarce co myśli o zaprzestaniu treningów i misji i z godnością zatrzasnęła za sobą drzwi swojego pokoju. Neji, wiedziony czymś więcej niż spokojem sumienia zaciągnął Sakurę do Hokage, która po wysłuchaniu obydwojga stwierdziła, że TenTen nic się nie stanie, że dziewczyna jest mądra, a instynkty macierzyńskie i tak w końcu zagonią ją do domu. A jak nie, dodała po namyśle, to około piątego miesiąca zamknie się ją pod kuratelą Sakury i Shizune i wszystko będzie dobrze. Neji uwierzył. Owszem, TenTen po jakimś czasie zrezygnowała z cięższych misji, a na zaniepokojone pytania Hyuugi robiła te swoje słodkie, brązowe oczka i pytała, czy zostało jeszcze trochę marynowanych pieczarek. Sokół chciał postawić sprawę jasno - żadnych misji do porodu i jeszcze trochę po nim. Nie zdążył. TenTen bez zgody Hokage, czy nawet, cholera, Sakury dozbroiła się i w ósmym miesiącu, z obwodem pasa grubo przekraczającym metr, poszła na jakąś misję rozpoznawczą. Na tę wieść Neji zbladł, wyciągnął ze szpitalnego kitla Sakurę i popędził za słabymi sygnałami jej czakry.
Co było potem, musiał dowiadywać się od innych, bo ledwie poczuł bliskość czakry TenTen, dopadła go i Sakurę watażka nukeninów z paru osad, jakaś zlepka postrzeleńców, których Sokół w normalnych warunkach zdrowo by obił i zostawił w lesie na pastwę zwierząt. Skończyło się na tym, że kiedy legł na ziemi, z głową wgniecioną w ściółkę i połamanymi nogami, gdzieś mignęła mu znajoma, karminowa czakra Uchihy, obok siebie usłyszał słaby krzyk TenTen i nerwowe nawoływania Haruno, a on sam zakrztusił się treścią żołądka i zemdlał.
Kiedy ocucono go w szpitalu, drżącego, z nogami rwącymi bólem, z ewidentnym wstrząsem mózgu i zapchanymi wymiocinami zatokami, pierwsze co wymamrotał do pilnującego go Uchihy było "TenTen...?". Sasuke z dziwnym wyrazem twarzy kazał mu leżeć, powiedział, że nic nie wie, i że jest kretynem, bo pozwolił żeby TenTen uciekła. Po tym Neji poczuł się zdecydowanie gorzej. A jeszcze gorzej poczuł się, kiedy do salki weszła Sakura, w zakrwawionym kitlu, spocona, zmęczona i zapłakana. Mężnie przełknęła łzy i powiedziała, że pod wpływem adrenaliny i stresu TenTen poroniła. Powiedziała, że zatrzymała się akcja serca matki i dziecka. Że nie wie co będzie, bo Tsunade wywaliła ją z sali. I że TenTen jest bardzo poharatana, więc lepiej żeby się przygotował...
A potem weszła Shizune. Na rękach trzymała małe zawiniątko i z szarą, napiętą twarzą powiedziała że ma syna. I że jak chce, to może go chwilę potrzymać. I, dodała, chłopiec ma byakugan.
Potem weszła Tsunade. W poprzek jej policzka biegła krwawa pręga, cała była we krwi. Szeptała, a Neji czuł, że jej słowa odbijają się echem w jego głowie, głośne, natarczywe, straszne.
"Neji, straciła dużo krwi. Poród wymaga wysiłku, ale to nie to ją...była bardzo poraniona. Słaba. Wiesz Neji...ona umarła".

Neji najpierw nie zrozumiał. Nie przyjął tego jego mózg, mocno uszkodzony, nie tyle samym wstrząsem, co ilością danych.
Kiedy mu przeszło i patrzył na swojego syna, małe zawiniątko, niemrawo poruszające się w szpitalnym łóżeczku, nie czuł nic. Zupełnie. Jakby patrzył na lalkę. Nie czuł, że to jego dziecko, że dziecko TenTen, po prostu, łóżko i dziecko, koniec.
Wrócił do domu, zaszył się w ciemnościach pokoi, nie otwierając wysłanym przez Hokage Sakurze i Shizune, nie otwierając nawet partnerowi anbu, Sasuke. Nie przyszedł na pogrzeb. Opłakiwał ją na własny, intymny, apatyczny sposób, wiercąc się w domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca w nagle pustym mieszkaniu.
Po długiej przerwie w ćwiczeniach, wszedł do dojo. Pierwsze, co zobaczył, to pozostawiony tam, wbity w ciemną podłogę, lśniący, perfekcyjnie zrobiony jeden z kunai TenTen.
Płakał. Obudzona, uwolniona rozpacz wypływała z niego, wylewała się potokami, łzami, krzykiem. Szlochał, głośno, dusił się płaczem, ocierając twarz rękawem kimona, jak dziecko, klęcząc, pochylony nad tym ostatnim przypomnieniem TenTen. Wyładowywał się, nieświadomie krzycząc, płacząc, miotając po dojo kunaiami, shurikenami i wszystkim co wpadło mu w ręce. Manekin, najeżony ostrymi bokami shurikenów, ściany, podłoga, wszystko było celem ataków wściekłego z bólu Hyuugi. Niebieska czakra, burząca mu krew, mieszająca się z łzami, błyskała w oknach dojo, aż padł, wycieńczony, niezdolny do żadnego ruchu, z twarzą poznaczoną śladami łez, z poranionymi dłońmi, zawstydzony, gardzący sobą za taką słabość, zwinął się w żałosną, małą kulkę na środku podłogi i zasłonił głowę rękoma, jakby chciał ochronić się przed atakami. W takim stanie zastał go Hiashi, wezwany na pomoc przez Shizune, słusznie obawiającą się, że wojownika tak wściekle traktującego czakrą niewinne ściany może okiełznać tylko ktoś z podobnymi, ale potężniejszymi zdolnościami. Hiashi, nic nie mówiąc, zebrał z podłogi sławetnego anbu, Sokoła i zaniósł do szpitala.
Neji czuł się strasznie. Miał już dziewiętnaście lat, był doświadczonym ninją, anbu, zabójcą, przyzwyczajonym do śmierci i nikt, łącznie z nim samym nie spodziewał się, że Sokół tak zareaguje na śmierć dziewczyny której przecież...nie kochał.

Shin, mocno trzymając się kimona ojca, z ciekawością obserwował nieznanych mu wcześniej ludzi. Przypominał sobie, co powiedział mu ojciec - ten wysoki mężczyzna z surową twarzą i równo ściętymi z tyłu włosami to ojciec panny Hinaty, dziewczyny z insygniami głowy klanu i równą grzywką. Obok niej, niższa od siostry, stała Hanabi, a trochę za nią jej mąż z klanu Nara.
-Zapraszam -powiedziała panna Hinata i uśmiechnęła się do Shina. Chłopiec spłonął rumieńcem i przylgnął do uda Nejiego.
Po oficjalnej ceremonii parzenia herbaty, na której Shin siedział cicho i próbował znieść wzrok zebranej tu rodziny, panna Hinata wstała i poprosiła Nejiego na słowo do ogrodu.
Stanęli na deskach werandy i Neji lekko skłonił głowę i szepnął
-Czy możemy mieć to już za sobą?
Hinata zmarszczyła cienkie brwi -Chciałam z tobą porozmawiać, Neji.
-Nie chcę dłużej czekać.
-Ale mam coś ważnego dla cieb...
-Panno Hinato -przerwał jej ostrym głosem -przepraszam, ale nie obchodzi mnie to.
Hinata zacisnęła gniewnie usta i Neji w pieczęci na czole poczuł cichutkie pulsowanie. Ale nic się nie stało, bo Hinata tylko odwróciła się na pięcie i weszła do domu.
-Shin -powiedziała głośno -chodź ze mną. Nie bój się, zaraz wrócisz do taty.
Neji usiadł na poduszce, wlepiając martwy wzrok w kolana.

Cały czas był przygotowany na podzielenie losu swego ojca. Spodziewał się, że pewnego dnia ktoś do niego przyjdzie i zażąda żeby oddał swoje życie za pannę Hinatę albo Hanabi. Czasami nawet zastanawiał się, jak to by mogło wyglądać. Nie podano by mu przecież trucizny, bo shinobi od dziecka raczyli się małymi dawkami trujących substancji i byli na nie uodpornieni. A może Hinata po prostu roznieciła by ogień w pieczęci na jego czole, a Neji skręciłby się w bólu i od niego umarł, klęcząc przy jej nogach. Te myśli zawsze odzywały się w jego piersi dziwnym strachem, że...
...że Shin umrze tak samo.

Park, ozłocony światłem zachodzącego słońca był całkiem pusty. Shin biegł przodem, balansując na wysokim krawężniku ścieżki. Neji szedł wolno, z dłońmi wsuniętymi w rękawy, nerwowo kopiąc większe kamyczki.
-Tato -chłopiec stanął, odrzucił za ramię długie włosy -pójdziemy nad jezioro?
Neji podszedł do syna i położył mu dłoń na głowie -Tak.

Kiedy już zrobiło się zimno i nad jeziorkiem zaroiło się od komarów, wrócili do domu.
-Shin, chodź do salonu. Chcę...chcę ci coś powiedzieć.
Widzisz, Shin, teraz, jeśli panna Hinata, albo panna Hanabi urodzi dziecko, masz obowiązek je chronić. Rozumiesz?
-Tak, tato.
-To jest twoje zadanie na całe życie. Na razie...robię to za ciebie. Ale kiedy mnie już nie będzie...
Chłopiec uniósł zdziwione oczy na Nejiego
-Kiedy mnie już nie będzie to zadanie spadnie na ciebie.
-Dobrze tato. Czy mogę zdjąć ten bandaż z czoła?
Ojciec milczał, a jego twarz była szara i zmęczona.
-Tak, Shin. Możesz.

Panna Hinata z uśmiechem wskazała mu poduszkę. Shin posłusznie usiadł, nadal lekko się czerwieniąc.
-Wiesz, Shin -powiedziała panna Hinata -jesteś bardzo podobny to swojego taty. Kochasz go, prawda?
-Tak. -odpowiedział nieśmiało chłopiec
-Ja też go bardzo lubię -panna Hinata usiadła na przeciwko bratanka -ale...chyba można mu zrobić taki malutki żarcik, prawda?
Shin otworzył usta i wbił speszony wzrok w deski podłogi -ch-chyba tak...
-W takim razie zrobimy mu mały żart -kobieta wzięła z podłogi zwinięty wałek bandaża...

Próbował zrozumieć. Przez głowę, w ciągu tych kilku sekund przewaliły się setki myśli, przelał się strumień domysłów i logicznych wyjaśnień.
Ale nie, Neji Hyuuga wcale nie był przemęczony, ani nie miał żadnej rzadkiej odmiany zaćmy, Shin nie umiał jeszcze używać genjutsu, ani nie miał na czole kilograma pudru...
Właściwie, Shin na czole nie miał nic.

Jeszcze w swoim czarnym, wizytowym kimonie, z rozwianymi włosami, wpadł na werandę, wdeptując w planszę do Go.
-Dlaczego?
Hiashi wbił białe spojrzenie w miażdżący pionki sandał Nejiego.
-O czym mówisz, młody człowieku?
-Teraz będzie pan się ze mną...
-Tato, poczekaj.
Neji spojrzał w bok. Hinata wstawała z maty, dyskretnie poprawiając rękaw yukaty
-To sprawa między mną, a Nejim. -pociągnęła kuzyna za rękaw i wyprowadziła z pokoju.

Stanęli na korytarzu, Hinata z zaciśniętymi wrogo ustami i on, z zmarszczonymi w zdziwieniu brwiami.
-Zakładałam, że będziesz zdenerwowany, ale...
-Dlaczego?
Wypuściła powietrze nosem -Daj mi skończyć, Neji... nie chciałeś mnie słuchać...
-Dlaczego?
-Neji! -krzyknęła -dlatego, że jest z ciebie kawał ślepego, upartego, twardogłowego drania, tak strasznie podobnego do mojego ojca!! Dlatego, że jak już weszłeś na swoją chwalebną drogę tragicznego geniusza, to nic poza nią nie widzisz! Dlatego, że jesteś ślepy jak kret i nawet ja, Neji, NAWET JA jestem w stanie zobaczyć to, czego ty nie możesz!! Klany, tradycje, cholera, walczysz przeciwko temu na codzień, walczysz przeciwko mnie, a jak ktoś wyciąga do ciebie dłoń, to zaraz przybiegasz z wrzaskiem i chęcią mordu? Otwórz oczy!!
Neji zaniemówił. Hinata bez żadnego skrępowania, z zaciśniętymi pięściami krzyczała na niego pośrodku ciemnego korytarza willi Hyuuga.
-A poza tym -ciągnęła -poza tym, to kocham cię Neji, kocham cię jak brata i bardzo chciałam oszczędzić ci cierpień, które ty nam dawkowałeś z zadziwiającą rozrzutnością! Neji, boli mnie, że mnie nienawidzisz! Ja wiem, ty mnie nienawidzisz, wiem jak bardzo, a ja chciałam...
Zaczerpnęła gwałtownie powietrza i w jej oczach zamigotały łzy
-A ja bardzo chciałam, żebyśmy byli jak rodzina...! Nie jak klan...i dlatego...właśnie dlatego...cały czas...robiłam wszystko, żebyś to zobaczył...to przecież ja...wyposażam apteczki anbu...i zawsze dawałam do twojej więcej maści, dodatkowe tabletki, albo sól fizjologiczną do przemywania oczu...ty myślałeś, że to podstawowe wyposażenie? Przykro mi, Neji, ale jesteś prawie taki, jak mój tata. Jak tak bardzo boli cię to, że Shin nie ma pieczęci, to przyprowadź go tu jutro. Postaram się naprawić ten błąd. Do widzenia.
Odwróciła się, a łza skapnęła jej z brody na połę yukaty. Odchodziła dumna, wyprostowana, taka, jaką powinna być głowa rodu Hyuuga, bez względu na swoje decyzje zawsze mająca pewność, że jest tu najważniejsza.
-Panno... -wyciągnął rękę i mocno chwycił ją za ramię. Chciał oponować, dowodzić swoich racji i kłócić się, ale kiedy się na niego popatrzyła, to wszystkie słowa gdzieś uciekły. Zostało jedno.
-Przepraszam. Ja...
I Hinata wygięła usta w coś co miało być uśmiechem, ale przeszkadzały w tym chyba wąskie ścieżki łez, więc Neji uniósł dłoń i rąbkiem rękawa chciał je zetrzeć...
I wylądowała w jego ramionach, szlochając w połę ciemnego kimona, z drobnymi pięściami zaciśniętymi na jego piersi. I pocieszał ją jak młodszą siostrę, taką, która zaginęła na wojnie i ledwie ja odnalazł.

Potem długo rozmawiali. Właściwie to Hinata mówiła, bo Neji tylko słuchał i czasem potakiwał, a czasem otwierał usta, żeby wyrazić swoje zdziwienie, ale brakło mu sensownych powodów do przerwania monologów panny Hinaty.
-Przeniesiecie się z synem do nas. Znaczy, do głównej siedziby klanu. Ty i Shin jesteście pełnoprawnymi członkami rodziny. Już nie ma żadnych gałęzi rodziny Hyuuga. Shin będzie wychowywany przez ciebie, przez mojego tatę i cała resztę klanu, jak następca. Nawet jeśli pojawią się na świecie następne dzieci, to Shin będzie miał prawa pierworodnego. Nie martw się, Neji, rezydencja jest wystarczająco duża...nawet na rozbrykanego dziedzica. A teraz muszę cię prosić, żebyś wrócił do domu. Jest późno, Shin się pewnie martwi, a ty jutro masz priorytetową misję, więc...
Nie spytał, skąd wiedziała. Zrzucił to na karb niedopilnowania dokumentów przez Irukę i talent szpiegowski Yamanaki. Z ukłonem przyjął zaoferowaną mu ciepłą narzutkę na kimono i wyszedł na niebieski chłód nocy, kierując się w stronę swojego domu i sypialni z wbitym w ścianę kunai.



KONIEC CZESCI PIERWSZEJ
autorstwa: ZebraDeath

oj oj za długie to wyszło przepraszam ADMINA!! ZA DLUGIE!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Baka-neko-chan
Hokage
Hokage



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Czw 20:58, 01 Mar 2007    Temat postu:

O_O TO JEST EKSTRA!!!!! PRZEKAŻ TO TEMU CO TO PISAŁ!!! <jak mozesz XD> KURDE MUSZE SE TO ZAPISAĆ... ^^"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Pią 7:09, 02 Mar 2007    Temat postu:

Hehe wiem mi sie tez strasznie podoba.. a 2 czesc jest jeszcze lepsza.. szkoda ze sa tylko 2 i to nie dokonczone....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marietsu
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha xP

PostWysłany: Pią 19:21, 02 Mar 2007    Temat postu:

Kutwa... fajne, długie, ale się super czyta ^o^ A pamiętajta, że ja lubię krytykować opowiadania Wink Trochę tylko sobie nie wyobrażam takiej... e... dziarskiej Hinaty, ale ok XD
Czemu tylko dwie? ;_; Buee...
To było pt. Nie ma to jak konkretne komentarze ^^"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Pon 15:24, 05 Mar 2007    Temat postu:

Ha no to żeby udowodnić Marietsu że ten fick jest jeszcze bardziej super to daje kolejną częśćRazz


A W OGRODZIE WIŚNIA I KAMELIE... part II



Neji stał nieruchomo, z rękami swobodnie puszczonymi wzdłuż boków. Obok niego stał Sasuke Uchiha, z twarzą ukrytą za kocio uśmiechniętą maską anbu. Zabójcy, strategicznie porozmieszczani trójkami po dachach, balkonikach i poręczach nie pełnili tylko roli ochroniarzy - przede wszystkim mieli pokazać przybyłym na uroczystość osobistościom, ilu zbrojnych potrafi zmobilizować Konoha. Neji rozejrzał się po okolicy, byuakugan potrafił dostrzec wiele rzeczy nawet zza wąskich szparek oczu maski. Na razie spokój. Najbliżej drogi, po której miał przejść nowo wybrany na Hokage stali rzędem nauczyciele z Akademii, z Iruką na czele, który prócz insygni rodziny nosił też odznaczenia szkoły. Na przeciw, pod tymaczasowymi rządami Ebisu stali medninja, wśród nich w czerwonym kimonie mignęła Sakura Haruno. Dalej w różnokolorowych grupach stały zebrane klany, zaczynając od Hyuugów, których reprezentowała panna Hinata w nadającym jej powagi czarnym kimonie z pasem w płomienny deseń. Przy niej stał Hiashi, Hanabi i mała postać, którą Hinata trzymała za kołnierzyk kimona. Neji uśmiechnął się pod maską. Za nimi, w fioletach stali członkowie rodziny Akimichi, rozmawiając między sobą mrukliwymi głosami. Dalej, rozwrzeszczana grupka na zielono, z wiercącymi się pod nogami psami to klan Inuzuka, z Kibą próbującym uspokoić podopiecznych. Na szaro-beżowo, z osobna stali ninja od Aburame. Na samym końcu, szeptając sobie podnieconymi głosami stali jounini, chuunini, szpiedzy, pomniejsi goście, urzędnicy shinobi i masa innych ludzi, wśród nich w oliwkowym kimonie Rock Lee, Ino w seledynach, Shikamaru w kimonie z wielkim insygniem rodziny na piersi, krzykliwie ubrana Anko, Morino w czarnym prochowcu, Genma, Kakashi z wieczną maską na twarzy, nerwowo podskakujący Gai, ćmiący papierosa Asuma, Kurenai w purpurowej narzutce haori na szare kimono i do szczęścia brakowało tylko wydurniającego się Uzumakiego. Jeśli Hyuuga dobrze pamiętał, to Naruto posiadał kiczowate kimonko w kolorze oczodajnego pomarańczu.
Neji przeniusł wzrok na lożę, rojącą się od anbu z różnych krajów i technik ochronnych. W loży siedziała czwórka cieni, każdy z nich odziany w długie opończe i tradycyjne kapelusze.
Ogólnie, wszystko wyglądało tak jak być powinno. Ceremonia mogła się zacząć. Neji skinął trzeciemu z nich, niejakiemu Yukiemu, który momentalnie zniknął i wylądował obok Iruki. Zaraz potem znów zjawił się na stanowisku. Iruka nerwowo machnął ręką w stronę bramy torii, zza której wybiegł jakiś chuunin i gestykulując przekazał Umino jakąś wieść. Iruka zakrył oczy dłonią.
-Szlag -usłyszał Neji. Spojrzał na Uchihę, który widocznie kopiował ruchy ust zaaferowanego chuunina -Jiraya zniknął. Miał przeczytać oficjalny list od Tsunade...
W byuakuganie zatętniła czakra. Hyuuga drgnął, momentalnie skanując całą okolicę w poszukiwaniu delikwenta z takim zapasem czakry...o, nie ma powodów do obaw. Ta radosna, czerwona czakra to tylko ten zboczony Jiraya i jego żabsko...
-Wejście żaby -podsumował kwaśno Uchiha, patrząc na senina, który z krzywym uśmieszkiem na twarzy zeskakuje z wierzchowca i teatralnie kłania się w stronę loży.
-Witam! -zakrzyknął -Iruka, dawaj mikrofon, nie będę się produkował...
A to miała być poważna, tradycyjna impreza...
Jiraya z namaszczeniem wyciągnął z wewnętrznej kieszeni białego kimonka zwój i złamał pieczęć.
-Ekchm! -zaczął -jest to list od Czcigodnej Tsunade, Piątej Hokage!

"Konoha, 15 maj Roku Lampionów.

Witam serdecznie przybyłe tu Cztery Cienie, witam moich drogich współpracowników, przyjaciół, czcigodnych gości i wszystkich mieszkańców osady! Osada Konoha, już posprzątana po małej imprezce z Orochimaru i Akatsuki ma się nadzwyczaj dobrze. Jestem lekarką, mam pełne prawo tak sądzić i pisać. Z tych właśnie powodów - dobrej prosperity Konoha i mojego urzędu - zdecydowałam wybrać się w podróż, zostawiając osadę nowemu, Szóstemu Hokage, człowiekowi z nowego pokolenia, pełnego wiary, pomysłów i przede wszystkim przepełnionym tym charakterystycznym ogniem, tą werwą, no, wiecie o co mi chodzi. Najpierw jednak, zanim do końca zrzeknę się swojego stanowiska, pragnę promować niektóre osoby.
Szefem osadowych medninjów będzie moja wieloletnia uczennica, Haruno Sakura. Tylko niech ktoś nie próbuje jej jeszcze wcisnąć posady dyrektora szpitala, bo dziewczyna musi spać jakieś pięć godzin na dobę. Dowódcą jouninów-egzaminatorów zostaje Genma. Nie pytajcie, zainteresowani wiedzą, dlaczego. A, jeszcze jedno. Nie miałam serca robić tego dzieciakom w Akademii i Ebisu nie będzie nowym wykładowcą, tak więc, Iruka, nadal pozostajesz na swoim miejscu, ale gratis dostajesz wygodny fotel w kancelarii Hokage. Mam nadzieję, że Kakashi nie będzie chciał mnie za to... nieważne. Nowymi jouninami, którzy wychowują grupy wypuszczone spod skrzydeł Akademii są Shikamaru Nara i Rock Lee. Reszta pozostaje w gestii Szóstego.
Taak, teraz parę słów do mojej ukochanej zbieraniny młodych, przystojnych chłopców. Moi kochani anbu, to, co teraz usłyszycie, jest całkowicie na poważnie. Wysilcie swoje napakowane zwoje mózgowe i wyobraźcie sobie, jak wasza kochana Piąta Hokage odrywa się od uciech tego świata..."

Neji, nawet jeśli byłby w stanie się wysilić, prawdopodobnie nie potrafiłby sobie wyobrazić Tsunade bez karafki z sake, jakiegoś automatu do gry, albo chociaż kart, więc nie próbował.

...świata i całkowicie poważnie ogłasza wam, że wybrała nowego Hokage! I macie się go słuchać, patałachy!!! A jak tylko usłyszę o jakichkolwiek próbach buntu, to przyrzekam na wszystkie świętości i całą słodką sake tego nieszczęsnego świata, potraktuję ślimakiem każdego z osobna!!!"

Jiraya przerwał i zakaszlał. Potem spojrzał na tekst przed sobą i zakaszlał jeszcze raz. A potem, kiedy już upewnił się, co tam jest napisane otarł pot z czoła i odcyfrował przekaz Tsunade.

"Mocą nadaną mi przez was i jakieś okrutne bóstwo, po dogłębnym przeanalizowaniu faktów, pogłosek i dowodów, podjęłam decyzję. Jest ona święta i niepodważalna i niechaj jakaś paskudna choroba spadnie na tego, który się jej przeciwstawi...najlepiej jeszcze na jego dzieci i wnuki."

Jiraya przełknął ślinę i poluzował kimono przy szyji.

"Szóstym Hokage zostaje najpotężniejszy shinobi w Konoha - Uzumaki Naruto..."

Nim cały - CAŁY - sens słów doszedł do zebranych ludzi, w miejscu gdzie stał senin pojawiła się kula dymu, rozległ się potężny huk i na olbrzymiej ropusze przybył świeżo upieczony Hokage. W pomarańczowym kimonie...
-To dopiero jest wejście żaby -rzucił w przypływie źle wymierzonego czasowo humoru Hyuuga -Uchiha? Uchi...!?
Sharingan zastygł w przygarbionej pozie absolutnego zdziwienia. A potem wolno osunął się na dachówki...
-Ty, Uchiha, dobrze sie czujesz...? -Yuki pochylił się nad kolegą, kątem oka patrząc na podskakującego na żabie Uzumakiego. Zaraz potem dostał od Uchihy w brzuch i Sasuke zniknął.

-Hyhyhy -Naruto podskakiwał z uciechy na szerokim fotelu Hokage -cześć, patałachy.
Neji z bardzo zrezygnowanym wyrazem twarzy trzymał Uchihę za bluzę na plecach. Sharingan dyszał ciężko i podrygiwał w powstrzymywanych odruchach rzucenia się na paskudnie wyszczerzonego Uzumakiego.
Z tego co Hyuuga widział zza zmierzwionej, czarnej czupryny Uchihy, własnej maski anbu i zsuniętego na bakier kapelusza Hokage, Naruto niesamowicie się zmienił. Długo nie było go w osadzie, przebywał u Gaary w gościach. Dobrze mu to nie zrobiło, widać, na temperament, chociaż wyrósł, zmężniał i nabrał ciemno złotego koloru skóry. I był jeszcze silniejszy. Tak silny, że własnie został Hokage.
-Te, Sasuke, daj se siana -Naruto przestał się uśmiechać -bo spadnie na ciebie przekleństwo Tsunade, nie mówiąc o ślimaku...
Uchiha szarpnął się jeszcze mocniej. Przez ramię biegł mu, zaczynając już dojrzewać, pożądny siniak po języku Gamabunty, który doszedł do wniosku, że to co właśnie skacze na Uzumakiego, to na pewno jakiś wariat i na wszelki wypadek do nie zabił. Gamabunta nie zabił też Jirayi, chociaż niewiele brakowało, bo senin został przygnieciony którymś z odnóży żabska i musiał zostać szybko ewakuowany z całej imprezy. Sasuke też miał być. Tylko kiedy Sakura chciała wrzucić go na nosze, ten zerwał się z wrzaskiem i znów ruszył na Naruto. Sakura z westchnieniem stwierdziła, że jej facetowi nic nie jest, a jak Gamabunta zdecyduje się go uszkodzić mocniej, to Neji zna numer do szpitala i komórkę do Haruno.

Kiedy Sasuke został już przyjacielsko wykpiony przez Naruto i unieruchomiony, Uzumaki nagle stał się bardzo poważny. Poprawił nawet swoją nową, ciężką opończę i kiedy podniusł na Hyuugę jasne, niebieskie oczy, coś w środku Nejiego drgnęło.
-Neeeji... -zaczął Naruto -czy Hinata...no...czy ona...przypieczętowała twojego synka?
-Nie -szepnął głucho Neji. Coś...coś mu się przypomniało...
-To dobrze.
Wspomnienie uderzyło, nagle, jak pięść, rozbłysło pod czaszką bardzo wyraźnym obrazem i wywrzaskiwanym, drżącym głosem...

"BO JA, KIEDY JUŻ ZOSTANĘ HOKAGE, ZMIENIĘ TEN WASZ KLAN ! ! !"

Prawie upadł na kolana. Nogi zgięły sie pod nim, a Naruto Uzumaki został kimś zupełnie innym. Na dolnej powiece Nejiego coś zaswędziało, po potem Hyuuga zgiął się w najniższym pokłonie podziękowań.
-Dziękuję, Czcigodny.

Życie w Konoha wróciło do swojego dawnego, no, może trochę poprzestawianego rytmu. Właściciele kasyn tęsknili za Tsunade, właściciel knajpki z ramenem przeżywał renesans zakładu, bo nowy Hokage każdą ważną rozmowę przeprowadzał siorbiąc rosół przy ladzie, Sakura przeprowadziła się do domu Sasuke Uchihy, Iruka umierał z przepracowania, Jiraya zamawiał panienki do zajmowanej przez siebie szpitalnej sali, Hinata zaczęła mieć problemy z zasypianem nad probówkami, Ino załamała się, kiedy Shikamaru Nara powiedział, że kobiety są beznadziejne i poszedł szukać lepszego świata w ramionach Asumy, Kakashi między doglądaniem dogorywającego Iruki, a opracowywaniu zemsty na Tsunade wytykał Asumie niemoralność jego związku, a Uchihę szlag trafiał, kiedy tylko przypominał sobie kto siedzi na najwyższym stołku w Konoha.
Neji z zawziętą miną utknął ostatni zwój w plecaku. Pakowanie się było zdecydowanie zajęciem w którym powinien mu ktoś towarzyszyć, tylko tak się zdarzyło, że Hyuuga niezbyt miał kogo poprosić o pomoc w załadowywaniu wszystkich ciuchów, broni, książek, drobnych i tych większych sprzętów do toreb i kartonów. Uchiha dostał jakąś relaksującą misję pilnowania Gaary, Ino... nie, Neji nigdy w życiu nie poprosiłby o pomoc sfrustrowanej Yamanaki... Hinata chciała pomóc, ale nie chciał jej obciążać... a Shin był zbyt rozkojarzony, żeby bez marudzenia spakować swoje zabawki jak należy. Hyuuga zniusł na dół pomniejsze kartony. Do wieczora musi zdążyć z najważniejszymi rzeczami.
-Shin! Shin, wracaj do domu! Shin? -Neji rozsunął papierowe drzwi na ogród -mamy mało czasu...
-Zdążycie, Hyuuga.
Na pomoście sadzawki siedział w kucki Hokage i z szerokim uśmiechem żuł źdźbło trawy.
-Nar...Czcigodny?
Naruto wstał i przeciągnął się -Co tak oficjalnie, Neji -rzucił, zapraszając się do środka -Hinata-chan mówiła, że wbijasz się dzisiaj na stałe do siedziby głównej. Nie martw się, pan Hiashi ma bardzo poważną rozmowę i długo go nie będzie. Spokojnie masz czas do dziewiątej.
Neji podążył za Hokage krokiem niewyspanego hipopotama -Herbatę, Czcigodny?
-Nie lubię herbaty -skrzywił się Uzumaki -Gaara też mnie ciągle nią częstował.
-Nie mam ramenu. -uprzedził uprzejmnie Hyuuga
-Wiem. Tacy jak ty nigdy nie mają ramenu. Na przykład Uchiha. Też nigdy nie miał...
Neji sprzeciwiłby się wrzucaniu go do tego samego worka co Uchihę, ale nie wypadało.
-Poza tym już spakowałeś czajnik i zakręciłeś wodę. -Naruto radośnie wyszczerzył się do mężczyzny. Pomarańczowy dresik odcinał się od ciemno-brązowego otoczenia korytarza.
-Racja -przyznał bez entuzjazmu Hyuuga -czy coś się stało?
-Dlaczego? -szczerze zdumiał się Uzumaki -a miało się coś stać? Chyba, że chodzi ci o tego niesamowicie wpienionego Sasuke z dzisiaj, z rana... a co, Tsunade wpadała tylko z grobowymi wieściami?
Neji otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Hokage nie dał mu dojść do głosu.
-Tak o, wpadłem w odwiedzinki. Pomogę ci się pakować, bo zanim poradziłbyś sobie z tym całym... he, he, chyba, że członek rodu Hyuuga, prócz byuakugana posiada sześć rąk i dwie głowy, a z tego co mi wiadomo to jeszcze nie...
-Nie trzeba, Czcigodny.
Naruto skrzywił usta -Jasne, że nie trzeba. Ale jesteś moim przyjacielem, Hinata jest moją przyjaciółką, a ja jestem Hokage i muszę się na coś przydać, bo mnie Iruka pcha do wypełniania druczków.
Hyuuga uśmiechął się samym kącikiem ust.

Pakowali w miarę szybko i Neji naprawdę cieszył się, że ktoś mu pomaga w tym zajęciu, pytlując na okragło o wszystkich "cieniach zawodu Cienia" takich jak wypełnianie cholernych druczków, bycia poważnym wojownikiem i przebywaniem w towarzystwie coraz bardziej nieznośnego Iruki, który już nie spał, nie jadł i jechał na kawie i dopalaczach serwowanych przez trzęsącego się nad nim Kakashiego. Hyuuga z paniką patrzył na pogniecione kimona, wrzucane do plecaka przez Hokage i w delikatnych słowach wręczył mu pudło na shirukeny, samemu zajmując się jedwabiami. Shin z radością słuchał wyczynów jakich dopuścił się Gamabunta w Suna-Gakure. Szeroka, rumiana, roześmiana twarz Uzumakiego bardzo przyjemnie wyróżniała się w krajobrazie ogołoconych z tradycyjnych grafik kakemono ścian.
-Oo, drzewko! -Naruto chwycił w dłonie płaską doniczkę z bonsai -Kakashi też chciał je sobie hodować, ale on nie ma czasu nawet na podlewnie swojego Rajmunda, co dopiero na takie małe paskudztwo...samemu udało ci się go tak wychodować?
-Nie -Neji nie chciał zbyt długo zastanawiać się, skąd Naruto znał sytuację z brakiem czasu Kakashiego -dostałem od Lee. A Lee dostał od mistrza Gaia, który z kolei dostał od Asumy Sarutobiego, a ten dostał go od Shikamaru Nary. Jak Czcigodny chce, to może sobie wziąść.
Naruto zapatrzył się w drzewko -Ee, dzięki Neji, obejdzie się. Ja też zapominam o kwiatkach, jeszcze się zmarnuje...
Shin z hałasem wrzucił do torby zebrane po domu pary sandałów. Neji zgarnął z parapetu ceramiczne figurki kotków na szczęście, nakrapanych karpi i glazurowanych puzderek po TenTen, po czym stwierdził, że pokój jest już zapakowany. Teraz trzeba wejść jeszcze z tymi kartonami w paszczę lwa.

Shin upuścił karton na podłogę werandy i przypadł do łydki Hinaty -Dzień dobry, ciociu!!
Hinata spłoniła się na widok Naruto i szybko pożegnała rozmarzonego Kibę. Neji spojrzał na Inuzukę złowróżbnie.
-Wejdźcie, może herbaty? Hanabi kupiła ramen, Neji też chcesz?
Uzumaki ożywił się na wspomnienie o zupce w proszku, ale kategorycznie odmówił jakiejkolwiek herbaty. Neji uchwycił wypadający mu z kartonu bibelot. Hinata zaprowadziła Hokage do kuchni i szybko przypomniała sobie o kuzynie, dalej stojącym w korytarzu.
-Wasze pokoje są na górnym piętrze -wskazała na schody -Neji, pomóc ci pozanosić tam te...?

Hiashi, o ile w ogóle spojrzał na przedpokój, musiał zobaczyć dwie dodatkowe pary butów. Najpewniej pomyślał, że jego małomówny bratanek z synem wpadli tylko w późne odwiedziny. Musiał jednak szybko odpuścić sobie tę hipotezę, dokładnie w momencie w którym wszedł do kuchni.
Na metalowym blacie, głośno siorbiąc mleko z pasiastego kubka, w niebieskiej pidżamce siedziało długowłose maleństwo i ciekawie łypało do Hyuugi wielkimi, jasnymi oczkami.
-Cześć, dziadku -powiedziało maleństwo i ukazało światu wielkie wąsy z mleka -mogę na pana mówić dziadku? Bo dziadku-wujku to tak dziwnie...
Hiashi patrzył na maleństwo, nieświadomie obchodząc dookoła stół. Maleństwo, najwyraźniej żądne odpowiedzi, ciągle wgapiało się w niego obracając w drobnych łapkach kubek.
-Ty jesteś synem Nejiego...tak?
-Tak.
Hiashi dalej obchodził stół, jakby na blacie siadział wielki ptasznik -I nazywasz się...?
-Shin! -łapka wystrzeliła przed siebie. Hiashi drgnął, ale w dłoni chłopca nie było żadnej broni. To był powitalny gest, niesamowicie beztroski i niesamowicie prosty, dłoń wystawiona do przyjacielskiego uścisku dwóch równych sobie ludzi.

-Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem? Hianata, ja naprawdę rozumiem, że jesteś głową klanu, ale to wciąż jest mój dom...
-Tato, nie dzisiaj!!!
-Hinata, nie musisz krzyczeć!!
-To nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy!!!
-Hinata, przywołuję cię...! Nie przy gościach!
-Ty zacząłeś! A Neji ma prawo wiedzieć, czy jego wuj pozwoli mu łaskawie...
-HINATA!!
-Nie, nie "Hinata"!! Czasy twojego rozkazywania nam minęły! Zaakceptujesz Nejiego i Shina, albo...
W powietrzu zawisły rękoczyny. Neji, starający się siedzieć cicho i dawać rodzinie czas na wykrzyczenie się ostrożnie obserwował kamienną, zaciętą w postanowieniach Hinatę i drżącego w gniewie Hiashiego. Usta obydwojga znów otworzyły się z zamiarem wykrzyczenia swoich racji, ale po saloniku rozległo się donośne smarknięcie. Wszyscy spojrzeli na załzawionego brzdąca w niebieskiej pidżamce.
-Nie kłóćcie się... -buzia Shina wygięła się w żałobną podkówkę -proszę...
-Shin! -zwrócił mu uwagę Neji -idź spać, dorośli rozmawiają...!
Shin wszedł do pokoju, szurając stópkami po matach. Neji chciał go wziąść na ręce, ale chłopiec zdecydowanie odsunął rękę ojca i drobiąc nóżkami podbiegł do Hiashiego i przylepił się do materiału kimona opinającego udo mężczyzny
-Dziadku... -wymamrotał -zgódź się...prooooooszę...? -i zza obfitych fałd kimona wyłonił się Shin z spłakaną, totalnie unieszczęśliwioną mordką -prooooooszę...?
Hiashi zamknął usta. Hinata uśmiechnęła się do Nejiego, który już układał sobie plan wykładu dla Shina o zachowaniu się wobec straszych w klanie...
Hiashi założył ręce na piersi i burknął coś, co brzmiało jak "Niech będzie...". Neji przewrócił oczyma. Shin ukazał w uśmiechu pełen garnitur mleczaków.

Może rodzina główna klanu Hyuuga wcale nie jest taka straszna. Może Hiashi często siedzi w ogrodzie z planszą do GO, może Hanabi z uśmiechem i swoim mężem często znikała w głębi ogrodu, może Kiba często przychodził w odwiedziny do Hinaty, nieśmiale zaróżowiony, z psem w kołnierzu, może radosny duet Sakura-Ino bez ceregieli podglądał spacery Kiby i Hinaty po ogrodzie i plotkował...
Przecież klan to też ludzie, jakkolwiek mający te same co inni shinobi, problemy z przedmiotowym traktowaniem siebie samego.
Neji siedział w oknie, ukryty w cieniu okiennicy. Ciemny szlafrok frotte zaplątał mu się dookoła kostek. Shin cicho sapał przez sen, zawinięty w kołdrę i koce. Majowe słońce zalewało ogród, nadając zieleni bardziej nasycony, żywy kolor. Widział Hiashiego, jak w altance między jaśminami, z zmarszczonymi brwiami patrzy na planszę. Widział Ino, która całkiem udanie zakłada technikę ukrycia w przezroczystości. I Haruno, zmieniającą się w chmurę rozwianych płatków wiśni - Uchiha czasem miał problemy z uzdolnioną w genjutsu dziewczyną.
Mimo wszystko, nie umiał się tutaj znaleść.

-Neji, taka ładna pogoda, a ty siedzisz w domu! -Hinata wzięła się pod boki -bierz przykład z Shina!
Neji uśmiechnął się krzywo i odłożył książkę na stolik -Jestem zmęczony. Wczoraj miałem misję.
-Jesteś blady jak umalowana gejsza, ale po jednym spacerze nic ci się nie stanie -ucięła Hinata -wręcz przeciwnie, wampirze. Poćwicz z synem. Albo pograj w Go z tatą. Za godzinę wpadnie Sakura, można zaprosić jeszcze Sasuke, on cię na pewno wygoni na trening...
Neji ciężko westchnął.
-Shin bardzo chciał z kimś potrenować. -dorzuciła Hinata, patrząc na Nejiego spod gęstych rzęs -więc pomyślałam, że... -uśmiechęła się nieśmiało. Chcąc, nie chcąc, Neji skapitulował.
Chcąc, nie chcąc, lubił ten uśmiech u Hinaty.
Chcąc, nie chcąc, lubił samą Hinatę.

Iruka uniusł głowę i uśmiechnął się szeroko -Wejdźcie, chłopcy.
Sasuke opuśćił kunai. Neji zsunął się z zawalonego potłuczonym szkłem parapetu.
-Jak widzicie -Umino zwrócił się do klasy, totalnie olewając dwóch anbu w pełnym rynsztunku, stojących w wybitym oknie Akademii -od momentu brzęczka, który oznajmniał nam, że drużyna anbu przyjęła meldunek, do dotarcia drużyny na miejsce minęło...
Neji zerwał maskę z twarzy i zmierzył wykładowcę białym spojrzeniem byuakuganu
-Dlaczego, łaskawie, nikt nam nie powiedział, że to są ćwiczenia?
Iruka uniusł brew -A czy to wygląda na ćwiczenia? To pełnoetatowa misja...
Uchiha prychnął. Neji zaklął, na szczęście cicho. A Iruka z uroczym uśmiechem dał im zwój z dużą literą "A".

Neji wsunął się cicho do domu. Spodziwał się, że wszyscy będą spać, więc, nieco zdziwiony, nasłuchiwał głośnej rozmowy. Hinata. Tak, to jej głos. Bezszelestnie wbiegł po schodach, żeby prawie nie przewrócić się o półśpiącego, ubranego w pidżamkę Shina.
-Shin?! -syknął -czemu jeszcze nie w łóżku?
Chłopiec zmierzył go zdegustowanym spojrzeniem trzylatka -A tata by zasnął przy takiej imprezce?
-Jakiej imprezce?
-Pani Yamanaka wpadła do cioci Hinaty wieczorem z całą baterią sake i ciocia wezwała na pomoc panią Sakurę. Od tego czasu siedzą u cioci w pokojach, śmieją się, krzyczą, plotkują i co jakiś czas pani Yamanaka idzie zygzakiem do kuchni.
Neji prędko zganił syna za formę wypowiedzi i posłał do swojego pokoju.
-Tato, a... -Shin wyjrzał jeszcze za rozsuwanych drzwi -co to jest striptiz?
-SŁUCHAM...!?
-Boo...bo pani Yamanaka mówiła, że jak wrócisz, to ciebie i pana Uchihe złapią i zmuszą do...
-Idź spać, Shin.
-Tato, dlaczego jesteś taki czerwony?
-Idź spać!

Ino zarechotała głośno i upuściła czarkę z alkoholem. Hinata zrobiła się czerwona i przerażona. Sakura przyjrzała się dokładnie Nejiemu i Sasuke, po czym władczym gestem machnęła na któregoś z nich.
-Cho no tu. No! -ponagliła ich następnym machnięciem, po którym mało się nie przewróciła. Sasuke podszedł do zalanej dziewczyny i jednym mocnym ruchem spróbował ją spionizować. Sakura osiadła na jego ramieniu, niczym nowy okaz wiśni pnącej.
-Idziemy do domu -burknął Uchiha. Sakura zmierzyła go mało przytomnym spojrzeniem
-Ale my...ledwo zaszęłyśmy... -mruknęła -a ty z...Neszsssim... -wskazała ogólnie w kierunku Hyuugi -maszie jeszszcze szrobicz...sztriptizz...
Uchiha nie czekał na dalsze rewelacje z dzisiejszego wieczorku i skinąwszy na podziękowanie głową Nejiemu, zniknął z dziewczyną w chmurce dymu. Ino gniewnie zmarszczyła brwi.
-Heeeejjj, Hyuuga, czego roszszzpierniczasz nam impressszkę!? Założyłam szię z Szzakurą o kupę forszzy, ższe maszz bokszerki w komary!!! Roszbieraj ssię, cholerka...
Zanim wstała, już wisiała, przewieszona przez bark mężczyzny, z błogim uśmiechem na paszczy, zalanym sake rękawem i jasnymi kosmykami lepiącymi się do twarzy.
-Zaraz wracam, panno Hinato.
Wrócił, a Hinata wdzięcznie zataczając się po pokoju, próbowała posprzątać pobojowisko po "impressszce". Z cierpliwym wyrazm twarzy usadził ją na poduszkach.
-Nie ruszaj się, zaraz przyjdzie ci pomóc Hanabi. -wilgotne, białe oczka spojrzały na niego z jakimś rozlazłym uczuciem, Hinata skłoniła głowę na jego ramię i nadzwyczaj mocnym chwytem przytrzymała w miejscu.
-Poszszekaj, Neji...tak bardzo...chce mi zie...sspać...
-Puść mnie, panno Hinato. Już, puść mnie...
-Bracisszku... -szepnęła i zasnęła, ciepła i uśmiechnęta, z rumieńcami koloru wiśni i czarnymi włosami rozsypanymi po policzkach.

Sakura miotnęła w Nejiego tubką z jakimś lekarstwem. Tubka miała paskudnie ostre brzegi. Neji złapał ją w powietrzu i wzruszył ramionami. Z miną osoby świadomej co się dzieje lekarce zaczął smarować obtarte łokcie.
-A ty, Sasuke -usłyszał -za każdym razem, na najbardziej banalnej misji musisz coś sobie zrobić!
Neji westchnął. Sakura widocznie nie miała takich objawów kaca jak Hinata, która zamknęła się w swojej pracowni i odsypiała ból głowy.
-Haruno, okres masz, czy co...? -Uchiha poruszył się na krześle, gdzie dziewczyna gwałtownymi ruchami zakładała szwy na jego ramieniu.
Donośne "plask" i wrzaski Sakury wygoniły Nejiego z pokoju zabiegowego.

-Potrenujemy, Neeeeeji...?
Ukrycie w Przezroczystości było rzeczywiście na wysokim poziomie.
-Wybacz, Czcigodny, ale mam inne sprawy na głowie...
Naruto skrzywił twarz -Ty teeeeż...?
Neji wzruszył ramionami i z zmarszczonymi brwiami kontemplował spis zakupów
-Gaara jest zajęty, Lee przygotowywuje się do przejęcia geninów, Sasuke siedzi w zabiegówce... -marudził dalej Hokage, ciągnąc się za Hyuugą jakby to czarnowłosy był wyższy rangą -Neji, nie bądź taki... mam nową technikę, chcę wypróbować co na to twój Obrót Nieba...
-Przykro mi, ale naprawdę jestem zajęty. -Hyuuga uniusł oczy na blondyna w dresie -Znowu Iruka pcha tob... Czcigodnemu papierki?
-Nie, a co? -zdziwił się Naruto -mam czas prywatny. A mogę ci pomóc w zakupach?
Neji otworzył usta, żeby powiedzieć, że to nie jest dobry pomysł, ale uparte, błękitne ślepia Hokage władowały mu się tuż przed oblicze. Hyuuga ledwie powstrzymał się, żeby nie odepchnąć Uzumakiego.
-Jak chcesz...Czcigodny.

Neji niecierpiał zakupów. Z całego serca nienawidził łażenia po supermarketach, szukania cen na półkach, odnajdywania produktów, które nagle znalazły się w strefie promocyjnej i, skutkiem czego, zostały przeniesione w jakiś zapomniany przez boga i ludzi zakątek hali. Nejiego szlag trafiał, kiedy szedł, obładowany jak wielbłąd, dźwigając kretyńsko zaprojektowane siatki z pieczywem, warzywami, cukierkami i mnóstwem innych pierdół, na które wydawał sporą część zarobionych przez siebie pieniędzy.
A do tego wszystkiego zgubił gdzieś Naruto z połową jego zakupów!
Spokojnie, powiedział sobie w myślach, pchając wózek między półkami, pewnie Uzumaki zaraz się znajdzie... nie mógł odejść daleko... może siedzi przy owocach... albo słodyczach... albo... tak, tam będzie na pewno!
Tylko gdzie tu dają ramen w proszku...?
-Hejka, Neji, zawsze się gubisz?
Taa, na bank był przy półkach z ramenem w torebkach.
-Wziąłem tego troche -ręka w pomarańczowym dresiku machnęła w kierunku piramidy zupek różnych smaków, piętrzącej się na holowanym przez Hokage wózku -wiesz, chyba zacznę do was wpadać, a ja nie lubię herbaty... Neji? Co się stało? Ciśnienie ci skoczyło? Coś nerwowy jesteś, może gdzieś usiądziesz...?

Kwiaty wiśni kwitły pełną parą. Słodki, niesamowity zapach ulatywał w błękitne, rześkie niebo, Hinata w jasnej yukacie w drobniutki, kwiatowy wzór, unosząca nieśmiały, uroczy wzrok znad zamiatanych ryżową miotłą płyt chodnika, jej uśmiech, rumieniec, rozwiane, czarne włosy...
-Te, Hyuuga, tylko nie zaśliń bułek -teatralnie szepnął Naruto, a w jego oczkach zamigotało coś wrednego. Neji żachnął się, a Hinata pomachała im ręką.
-Widzę, że poradziłeś sobie, Neji, z zakupami -wzięła od kuzyna trochę siatek -Czcigodny, może wejdziesz, już wstawiam wodę na ramen...

Jest urocza. Miła, a jej nieśmiały, promienny uśmiech sprawiał, że nawet ponury mrok rodzinnej rezydencji staje się przyjazny i ciepły.
Sprawiał, że Neji czuł niesamowitą zazdrość, kiedy w odwiedziny wpadał Kiba Inuzuka.

-Em... Neji?
Hyuuga zmierzył kamiennym spojrzeniem rozczochranego przyjaciela Hinaty
-Słucham.
Kiba podrapał się po potylicy i nerwowo zachichotał.
-Wiesz, Neji, ja i, no, tego...
Neji nie odmówił sobie tej radochy i dalej trzymał Inuzukę pod ciężkim spojrzeniem byakugana.
-...no, ja i Hinata... chciałbym, żebyś wiedział... hej, wiesz, nikt nie chce mieć w tobie wroga, więc...
Neji powstrzymał się. Kiba nie był dla niego nikim ważnym.
Ale Hinata była, więc uszkodzenie Inuzuki nie przyniosło by żadnego pomyślnego dla Nejiego skutku.
-Jasne -stwierdził krótko i wrócił do uzupełniania zwoju przywołań.
Kiba stał chwilę, zastanawiając się, dlaczego słowo "jasne", wypowiedziane przez Hyuugę brzmiało jak "...i zarezerwuj sobie miejsce w chłodni".

Hiashi Hyuuga absolutnie zakochał się w swoim "wnuku". Ku zgrozie klanu (i Nejiego) zaczął go obrzydliwie rozpieszczać.
-Tato, rozpuścisz go!
Hiashi odgonił od siebie uszczęśliwionego Shina -Nigdy nie miałem wnuka, Hanabi.
-Shin nie jest twoim wnukiem! Byłby wnukiem wujka Hizashiego!
-Zanim się doczekam swoich prywatnych wnuków, to będę się potykał o długą, siwą brodę. -Hiashi spojrzał na młodszą z córek i zacisnął usta. Hanabi burknęła coś o sposobie na tatuśka i usiadła na werandzie.
-SHIN!!!
Przez werandę przebiegł cień, przeskoczył trawnik i błyskawicznie wyłowił chłopca z ogrodowego jeziorka --Zgłupiałeś!?
Cień okazał się być Nejim, Nejim rozczochranym, bosym i w ubranym w nocną, jasną yukatę.
-Przepraszam za niego -pociągnął syna w stronę domu -to się więcej nie powtórzy, wuju.
Hiashi zmarszył brwi -Mam nadzieję, Neji. Takie zachowanie jest nie do przyjęcia. W dodatku przy moich córkach.
Neji kiwnął głową i wciągnął morkego chłopca na werandę. Hiashi wykrzywił usta i położył Nejiemu rękę na ramieniu
-Neji, mi nie chodzi o pociąg twojego syna do wody, tylko o twój nieodpowiedni strój.
Mężczyzna otworzył usta. A potem je zamknął, popatrzył po sobie i szybko zniknął na schodach na drugie piętro. Hiashi poklepał Shina po ciemnych włoskach.

-Zdawało mi się, czy pociągasz nosem?
Shin przybrał minkę słodkiego bobasa -Wydaje się tacie.
Neji spojrzał krzywo na syna, wymamrotał coś o kąpielach w sadzawce i narzucił na niego koc. Shin nakrył się materiałem i wysunął spod niego czarną głowkę.
-Co robisz, tato...?
Hyuuga przygryzł wargę i jeszcze bardziej pochylił się nad zwojem -Uzupełniam zwój przywołań, Shin. Tłumaczyłem ci kiedyś, na czym to polega.
-Acha, no tak. -chłopiec znów pociągnął nosem i zaczerwienił sie pod badawczym okiem ojca -często ich używasz?
-Niezbyt -westchnął Neji, maczając pędzelek w czareczcie z tuszem -w porównaniu do innych...
-Jakich innych?
Pędzelek zawisł milimetry przed kartką. Neji znów wspominał.
TenTen i jej zwoje, wszystkie w jednym kolorze, a tylko ona mogła pamiętać które przywoływały parę łańcuchów, a które pałki nabijane guzami.
-Różni ludzie używają przywołań.
-Mama też?
Neji uśmiechnął się do syna -Tak, mama też używała przywołań.
-Dawno u niej nie byliśmy...
-Chodź do mnie, Shin.
Maleństwo wgramoliło się na ojcowskie kolana razem z obszernym kocykiem. Neji cierpliwie poprawił okrycie i objął Shina jedną ręką w barkach.
-Pójdziemy jutro. A dzisiaj jest już wystarczająco późno, idziemy spać.
-A moge spać z tobą?
-Możesz.
-Tato?
-Yhym?
-Już nic...

-Wybieracie się gdzieś? -Hinata z ulgą zrzuciła z nóg buty. Neji już dawno zauważył, że kiedy dziewczyna za dużo stoi na nogach, puchną jej stopy. Pochylając się nad sznurówkami Shina, kiwnął głową.
-Chyba pójdę z wami, muszę wstąpić do szpitala jeszcze... Shin, co ty na to?
Shin zmróżył oczka i mruknał -Nie.
Neji westchnął i wstał w klęczek. Popatrzył na zdziwioną kuzynkę i zrobiło mu się głupio.
-Idziemy na grób TenTen. No i...
-Aa... rozumiem -uśmiechnęła się -to nie będę przeszkadzać. Tylko wróćcie na obiad, będzie zapiekany makaron gryczany...
Wyszli. Neji miał ochotę ostro zwrócić uwagę Shinowi, ale sam nie czuł by się dobrze, odwiedzając TenTen z Hinatą...
-Trzeba kupić kwiatka -przerwał jego rozmyślania Shin.
-Tak -przyznał po chwili Neji. -Kto wybiera?
-Ja.
Dobrze, pomyślał Neji. Ty i tak zawsze wybierasz.

Bo ja nie jestem w stanie dać jej nawet kwiata na jej grób...

Minęli bramę cmentarza. Shin trzymał mocno w małej dłoni długą łodygę lilii. Neji nie wiedział, czym kierował się jego syn, ale zawsze kończyło się na pojedyńczej, białej lilii.
-Shin -powiedział, odruchowo ściszając głos -daj mi rękę.
Ujął w swoje długie palce cieplutką dłoń syna i musiał zagrźć wargi, żeby nie było widać jego wyrazu twarzy.
-Tato?
-Idziemy.
Weszli w prostą, smutną alejkę między cyprysami. Dwudziesty trzeci rząd.
Stanęli nad kamiennym, malutkim obeliskiem z wyrytym imionem. Shin położył przy nim kwiat, a Neji podał mu patyczek kadzidełka i zapalił. Chowając zapalniczkę do kieszeni, przypomniał sobie, że po jej śmierci ani razu nie sięgnął po papierosa. No tak, dziecko zobowiązywało, a Neji palił tylko kiedy był bardzo zły.
Stali w dwójkę przez chwilę cicho, między palcami złożonych do modlitwy dłoni trzymając po pałeczce kadzidełka.
To dziwne, ale Shin się uśmiechał. Był poważny, ale uśmiechał się, tak jakby chciał pokazać, że mimo wszystko, jest dobrze.

Że jest okay.

Że nie trzeba się zamartwiać, bo to niczyja wina.

Neji westchnął i zdmuchnął z palców popiół. Położył dłoń na główce syna i wtedy ich zobaczył.
Rodzice TenTen.

Shin usłyszał syczące wciągnęcie powietrza. Tata robił to tylko wtedy, kiedy był zły, albo zaniepokojony. Popatrzył w górę, na jego bladą, zwykle spokojną twarz. Teraz była napięta, usta były zaciśnięte w prostą kreskę, ale oczy miały wyraz twardej obojętności.
-Idziemy Shin.
Minęli się bez słowa. Neji pochylił głowę w obojętnym geście powitania. Shin, uczepiony nogawki ojca uważnie patrzył na surową twarz ojca jego matki. Neji schylił się i wziął syna na ręce.

Nie ma żadnego podobieństwa. Geny Hyuugów są dominujące, więc Shin był niemal identyczny jak Neji, a Neji był identyczny jak Hizashi, który pewnie był taki sam jak jego ojciec...

Shin wgramolił się na kolana ojca i z zmarszczonymi brewkami patrzył na zdjęcie.
-To ja -stwierdził krótko pukając paluszkiem w ponurego, czarnowłosego dzieciaka na zdjęciu.
-Nie -westchnął Neji -To ja.
-Nieee... -wykrzywił buzię Shin
-Taaak -kiwnął głową Hyuuga -wyglądamy tak samo, Shin. -Wstał z maty i wziął syna na ręce, wyplątując go wcześniej z kocyka -jak będziesz duży, to będziesz wyglądał jak ja.
Shin wyprostował się w ramionach ojca i krytycznie przyjrzał się jego twarzy.
-Nieeeee -jęknął. Neji uśmiechnął się kwaśno.
-Taaak -powtórzył Neji -a teraz idziemy coś zjeść.
-Tak byś wyglądał lepiej -orzekł Shin i malutkimi piąstkami uchwycił policzki Nejiego, rozciągając je do granic możliwości na boki.

Neji był ojcem z trzyletnim stażem. Kiedyś nawrzeszczał by na dzieciaka, ale już nie teraz.

-Zapewne -wyseplenił zza rozciągniętych warg.
I w takim momencie musiała ich zobaczyć Hinata.

-Włazi mi na głowę...
Hinata nadal uśmiechała się, całkiem uroczo, tak jakby i tak wszystko wiedziała.
Neji z irytacją chuchnął na swoją herbatę. Shin dokazywał w ogrodzie.
-Za rok poślesz go do Akademii?
Neji nie poniusł wzroku na kuzynkę -Jeśli tylko się nada...
-Nada się. W końcu jest synem geniusza. -powiedziała spokojnie Hinata i oparła się ramieniem o kolumienkę werandy. -Neji...
-Słucham?
-Mogę cię o coś spytać?
-Oczywiście, panno Hinato.
-Ojciec mówi, żebym zaczęła myśleć o zamążpójściu. Co myślisz o Kibie?
Neji milczał, bo zakrztusił się herbatą.
-Inuzuką -uzupałniła Hinata. Tak jakby Neji przypadkiem go nie kojarzył...
-Um -stwierdził krótko. Hinata spojrzała na niego tak, jakby spodziewała się naukowego wywodu -więc?
-No...dobry wojownik.
-I?
-...nie wiem tylko w jaki sposób pogodzicie tradycje rodów Hyuuga i Inuzuka.
-Shin nigdy nie chciał mieć psa?
-Żeby to jednego. Ale co to w ogóle ma do rzeczy?
-Przecież może pogodzić byuakugan z szczeniakiem, prawda?
-A co z taijutsu? Miękka Pięść różni się trochę od Podzielenia Człowieka i Bestii...
Hinata moment milczała, a Neji zobaczył jakąś smutną iskierkę w jej oczach.
-No tak -powiedziała w końcu -i tak decyzja należy do starszyzny...
-Panno Hinato...
-Wybacz Neji, za moment przyjdzie Sakura, więc...
-...a kochasz Inuzukę? To raczej jest ważne…
Nie odpowiedziała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Baka-neko-chan
Hokage
Hokage



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Pon 21:20, 05 Mar 2007    Temat postu:

OMG I LOVE IT!!!! TT_TT MUSZE TO ZAPISAĆ MUSZĘ TO ZAPISAĆ MUSZE TO ZAPISAĆ MUSZĘ TO ZAPISAĆ MUSZE TO ZAPISAĆ MUSZĘ TO ZAPISAĆ MUSZE TO ZAPISAĆ MUSZĘ TO ZAPISAĆ!!!!!!!!!!!!!! Zapisane! Very Happy Kurde balans!! SANDARO DATTEBAYO NIE WYTRZYMAM!!!!!!!!!! KAWAII I OGÓLNIE TENTEGES EKSTRA! <jak moje Ramen! <3>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marietsu
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha xP

PostWysłany: Czw 14:47, 08 Mar 2007    Temat postu:

Czemu ja taak nie umiem pisać? T_T
Nie no, a ja jak zwykle - zamist się cieszyć z fajnych rzeczy przeczytanych to się dołuję - -"
Czyli - super, jak już mówiłam, mnie nie trzeba nic udowadniać ^^ (no, czasami XD)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Baka-neko-chan
Hokage
Hokage



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Czw 21:50, 08 Mar 2007    Temat postu:

oj oj bo będe wymieniać... :3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marietsu
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha xP

PostWysłany: Pią 14:51, 09 Mar 2007    Temat postu:

Oj, oj, lepiej nie, bo się zmęczysz ^^"""

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Baka-neko-chan
Hokage
Hokage



Dołączył: 15 Sty 2007
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Pią 16:57, 09 Mar 2007    Temat postu:

Oj, oj, co my tak z tym oj, oj? ^^"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naruto18
Chuunin
Chuunin



Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:54, 20 Lut 2008    Temat postu:

Oj, oj a skąd mamy wiedzieć. X-D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenten
Student Akademii
Student Akademii



Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Wto 21:39, 04 Mar 2008    Temat postu:

no kurcze jak to Tenten mogła umrzeć czemu ?????!!!!!!!! dlaczego?????????!!!!!!!!! nie zniosę tego normalnie wylewam morze łez. Napisz że znaleźli jakims cudem człowieka który moze przywrócić życie , albo cokolwiek tylko żeby żyła razem z Nejim i synkiem . No bo nie mogę juz czytac jak neji ma doła i jak chodzą na jej grób i jak ja wspominają normalnie nie mogę odrazu płacze Sad . Dlatego rozwesel to opko dodając tenten życie. To można opisać w wielu rozdziałach. i by było git bo by musieli zrozumieć tenten przyjąć do wiadomosci różne sprawy np. że neji przez tyle lat sam wychowawał syna bez tenten, a ona sie zajwia i jakoś tak . a ze neji chyba kocha tenten to by było spox bo by już nie był zdołowany ... nie mogę tego czytac bo sobie wyobrażam jak on cierpi w twoim opku. normalnie doł totalny Sad. Proszę zrób cos z tym tylko zeby tenten też była i żyła a nie tylko wspomnienia jej proszę i błagam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Śro 16:38, 05 Mar 2008    Temat postu:

niestety nic nie mogę zrobić bo ja nie jestem autorką... Tenten nie żyje a Neji ....ehhh poczekajcie a dam później kolejną część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naruto18
Chuunin
Chuunin



Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:29, 06 Mar 2008    Temat postu:

Tenetn ma racje dziwi mnie jak autor/autorka to ujeła/ ujoł. ( tu cytat ) :" A on płakał, płakał za kobietą której..... nie kochał " Wiem że nie musiał jej kochać, by za nią tęsknić w końcu to jest partnerka i przyjaciołka z drużyny ale tak gorzko??? No i jeszcze jedna sprwa jak mógł w ogóle sypiać i mieć dziecko z kobietą, do której nie czuje pociągnięcia ani miłości?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naruto18 dnia Czw 16:31, 06 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Pią 16:11, 07 Mar 2008    Temat postu:

po pierwsze z tym że ją nie kochał... wiesz czasami człowiek a zwłaszcza taka osoba jak Neji nie umie wyrażać uczuć... po prostu tak sie stało.. zamieszkali razem i tyle mieli dziecko.... a po jej stracie jak zaczął odczuwać pustkę to zrozumiał że czegoś mu brakuje.... mówi się że czasami lepsze są małżeństwa oparte na przyjaźni a nie miłości... zresztą jak będziesz starszy to może zrozumiesz

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kyon-Kyon dnia Pią 16:15, 07 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenten
Student Akademii
Student Akademii



Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Sob 21:12, 08 Mar 2008    Temat postu:

dawaj szybko następne opko jeżeli mam znosic tą żałobę to przynajmniej opisz dużo o Nejim i Shinie w końcu Shin to syn Tenten więc ciekawe troszke jest ale najlepsza była ta sytuacja jak Shin zapytał się Nejiego co to jest striptiz- to było gitez, niezły ubaw. Ale nie wiem jak tak można prowadzić opko jak ktoś nie żyje a zwłaszcza jak Tenten która ma juz dziecko z Nejim lol ja bym tak nie mogła. Czekam na następny rozdział. dawaj szybko następne opko jeżeli mam znosic tą żałobę to przynajmniej opisz dużo o Nejim i Shinie w końcu Shin to syn Tenten więc ciekawe troszke jest ale najlepsza była ta sytuacja jak Shin zapytał się Nejiego co to jest striptiz- to było gitez, niezły ubaw. Ale nie wiem jak tak można prowadzić opko jak ktoś nie żyje a zwłaszcza jak Tenten która ma juz dziecko z Nejim lol ja bym tak nie mogła. Czekam na następny rozdział. I dla zainteresowanych mogę podać adres mojego bloga przez gadu-gadu i tam też są opka i można sobie poczytać ... hi hi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naruto18
Chuunin
Chuunin



Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:36, 08 Mar 2008    Temat postu:

Ja to rozumiem, tylko że autor/ autorka mógł to opisać inaczej, albo poem zrobić "porawke" np. ; " Dopiero teraz zrozumiał, jak ważna była dla niego Tenten, że ą kochał " albo coś w tym stylu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Nie 11:10, 09 Mar 2008    Temat postu:

Gash... jak Ci to wytłumaczyć.... On wcale nie musiał jej kochać... była jego koleżanką z drużyny i po prostu czegoś mu brakowało... bosz nie umiem Ci tego wytłumaczyć.... chodzi o pewne niedomówienia autora które sami sobie musimy uzupełnić.. a jak to już Twoja sprawa... możesz sądzić ze Neji kochał Ten Ten a możesz sądzić że traktował ją jedynie jak przyjaciółkę... a syn stał się dla niego najważniejszy bo go kochał... może było to wynikiem tego że jego ojciec zostawił go samego.. nie wiem eś dodam kolejną część jak odblokują stronę z rozdziałami

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenten
Student Akademii
Student Akademii



Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Nie 22:15, 09 Mar 2008    Temat postu:

ok ok staram sie rozumieć ale kiedy nowe opko?????????? w koncu to oczywiste że ja jako ktoś kto ma opsesje na opkach o nejim i tenten musi czytac śmierć tenten no ale cóż... jakoś to przeżyje ...chyba.... jestem ciekawa następnego rozdzialiku ... może on poprawi mi chumor ? kto wie... okaże sie... ale była zwała gdyby Shin się zapytał Nejia ,,co to jest seks"? albo ,,skąd sie biorą dzieci"? dopiero by była zwała ... ciekawe co by na to odpowiedział neji ..?? ..pewnie też ,, idź już spać" albo ,, porozmawiamy późnie" i by sie też zburaczył jak wtedy gdy sie spytał go Shin ,, co to jest striptiz" ... hi hi hi...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tenten dnia Nie 22:24, 09 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyon-Kyon
Jounin
Jounin



Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Volterra

PostWysłany: Pon 13:49, 10 Mar 2008    Temat postu:

"humor"
a co do tenten.. hym mogę zdradzić że Neji będzie że tak powiem z kimś innym więc jak coś to nie czytajcie.. ale muszą odblokować stronę najpierw


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenten
Student Akademii
Student Akademii



Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Pon 14:54, 10 Mar 2008    Temat postu:

że co????????????????????????????/ z kimś innym???????????????????????/ nie z niosę tego!!!!!!!!!!!!! z kim????????????????????? nie zniosę tego!!!!!!!!!!! moze z hinatą co?! no raczej nie bo to jesgo kuzynka ale z kim?????????? no kurcze co za palant z nejiego kurcze co za kobieciasz!!!!!!!!!! najpierw ( ze tak powiem) " robi "dziecko z jedna a ta umiera a potem ślini sie do drugiej to szczyt hamstwa i świństwa !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pedał z Nejia!!!!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Naruto18
Chuunin
Chuunin



Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:49, 10 Mar 2008    Temat postu:

No dobra, Kyon- Kyon, ale jestem przyzwyczajony do Fan Ficków, gdzie nieco jaśnie było określone co jak. Trudno, to zależy od gustu.
A co do Tenten: hmmmmm......... niezapominaj, że Kyon - Kyon napisała "że tak powiem" chociaż nie wiem, czy to nie romans jednostronny; ( jak w powiezeniu : " Gada dziad do obrazu, a obraz do dziada ani razu; możę Nejiego jakaś baba podrywa, ale on może na to nie zwracać uwagi..... ) Neji, skoro jest dobrym ojcem, nie będzie" przyszywał" do Shina matki, tym bardziej, że Shin, jako baaardzo rozpieszczony dzieciak ciężko by to przyjoł. Poza tym jedno jest pewne : Neji ( tu wsystko jedno czy po przyjacielsku, czy z młlości ) się do TenTen przywiązał. Szczegolnie to widać teraz, po jej śmierci, a to może niechtóre panienki z chrapką na Nejiego zniechęcić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naruto18 dnia Pon 21:51, 10 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tenten
Student Akademii
Student Akademii



Dołączył: 04 Mar 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure

PostWysłany: Wto 14:47, 11 Mar 2008    Temat postu:

Nieźle ujęte Naruto 18, ale wszystko sie okaże w nowym rozdziale i zobaczymy co i jak

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> *Forum Ke?*
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin